Jeśli wydaje Wam się, że to Polacy zawsze mieli najgorzej, przeczytajcie Bukareszt – Kurz i krew autorstwa Małgorzaty Rejmer. Jest duża szansa, że zmienicie zdanie. Przyznam, że do Rumunów pałam pewną sympatią. Ci których poznałem są życzliwi, sumienni i mają w sobie sporo pokory. Przed lekturą tej książki nie wiedziałem jednak jak wiele i jak długo z pokorą znosili.
To nie jest przyjemna lektura. Przeczytacie o więzieniu w Pitesti, gdzie w czasach kolektywizacji więźniowie torturowali się nawzajem. Jednego dnia wiezień był katem, przez dwa kolejne był katowany przez współwięźniów.
Przeczytacie o drastycznych skutkach zakazu antykoncepcji i aborcji. Pokoleniu niechcianych dzieci i okaleczonych kobiet. Dopiero czworo dzieci uznawano za wypełnienie zobowiązań wobec społeczeństwa. A wszystko pod okiem komunistycznej służby Securitate – ponoć statystycznie na piętnastu Rumunów przypadał jeden funkcjonariusz.
Maksymalnie dwanaście stopni w mieszkaniu. Zimą.
I nie są to historie z zamierzchłej przeszłości. W latach osiemdziesiątych specjalne komisje wizytowały rumuńskie domy i kontrolowały, czy w pomieszczeniu nie pali się więcej niż jedna żarówka i to maksymalnie czterdziestowatowa. A temperatura zimą w mieszkaniach nie mogła przekraczać dwunastu stopni. Wszystko dlatego, że Ceausescu wpadł na pomysł uniezależnienia Rumunii od otoczenia.
Nie zabrakło w książce innych przykładów megalomanii geniusza Karpat. Rozdział o budowie Domu Ludu jest przejmujący, zwłaszcza gdy czytamy historię jednego z architektów, który pewnego dnia zwrócił uwagę, że projekt Domu Ludu zahacza o jego mieszkanie. Kilka dni później po powrocie z pracy mieszkania już nie zastał. A projekt konsumował kolejne kwartały miasta. Ten rumuński gigant wymagał przesiedlenia czterdziestu tysięcy ludzi. O tym ilu przy jego budowie zginęło robotników raczej nie wspomni Wam przewodnik podczas zwiedzania obiektu. Mi w każdym razie nie wspomniał.
Pokorni do czasu
Cierpliwość Rumunów skończyła się jak wiadomo w 1989 i to gwałtownie, bo rozstrzelaniem Ceausescu. Jako jedyni z dawnego bloku wschodniego krwawo obalili ustrój. Zginęły setki osób, są szacunki, że nawet tysiąc.
W książce są i lżejsze momenty, jak choćby rozdział o rumuńskich przekleństwach. Jest i o problemach współczesnych. Ale generalnie Rejmer trafia w smutną nutę. Pisze o pokornych Rumunach, którzy w końcu wybuchają.
Bukareszt Kurz i krew – Małgorzata Rejmer, wydawnictwo Czarne, 2013