Jeśli podczas wizyty w Gruzji planujecie zobaczyć Kazbegi, czeka Was przejazd Gruzińską Drogą Wojenną. Nazwa stawia na baczność i rodzi obawy przed ponownym kontaktem z wojskową komisją uzupełnień. Jednak pomijając fatalny stan nawierzchni po drodze zobaczycie same atrakcje: genialne górskie widoki i kilka innych, czasem nieoczekiwanych punktów programu.
Gruzińska Droga Wojenna
Cała Gruzińska Droga Wojenna liczy 208 kilometrów i wiedzie od Tibilisi do Władykaukazu w Północnej Osetii. Najwyższy punkt tej trasy leży prawie 2400 metrów nad poziomem morza. Szlak był wykorzystywany od wieków nie tylko do przemarszu wojska, ale i do celów handlowych.
Dziś drogą ochocza jeżdżą duże ciężarówki, więc funkcje handlowe są z pewnością zachowane. Czołgów nie widziałem, więc co do roli strategicznej się nie wypowiem. Tyle faktografii, przenosimy się do punktu startu.
Jak dojechać do Kazbegi
Przygoda zaczyna się na dworcu Didube w Tibilisi. Powiedzieć dworzec to w przypadku Didube i zbyt mało, i zbyt wiele. Za mało, bo to lokalne centrum wszystkiego, otoczone przez iście azjatycką zabudowę w postaci bud i straganów. Przed podróżą marszrutką zaopatrzycie się tu niezawodnie we wszystko. Dworzec to też jednak słowo na wyrost, marszrutki stoją na zaniedbanym placu, nie oczekujcie puntu informacji, peronów. Nee oczekujcie dworca.
Na pytanie „jak dotrzeć z Tibilisi do Kazbegi” odpowiedź brzmi: wsiądź do marszrutki na dworcu Didube. Jeśli jednak chcielibyście pokontemplować drogę, polecam poszukać na Didube transportu prywatnym samochodem. Wtedy możecie dogadać się z kierowcą, żeby zatrzymał się w ciekawszych miejscach. Ja w cenie marszrutki pojechałem pełnoletnim Oplem z mieszkańcem Kazbegi, który wracał do domu na święta ze stolicy.
Ananuri, kosmiczna twierdza
Pierwszy ciekawy punkt na trasie to twierdza Ananuri, jakieś sześćdziesiąt parę kilometrów od stolicy. Twierdza jest malowniczo położona sztucznym jeziorem. Za warownymi murami znajdują się dwie cerkwie, uwagę przyciąga zwaszcza bogato zdobiona fasada jednej z nich. Miłośnicy UFO szybko odnajdą tam dowody, że pozaziemskie cywilizacje kontaktowały się z Gruzinami już w siedemnastym wieku. Ja, z braku pozaziemskich środków transportu, wracam do Opla Vectry.
Widoki za oknem w miarę trasy stają coraz bardziej wysokogórskie, czuję się trochę tak, jakbym przejeżdżał autem przez wysokie Tatry. Śnieg zobaczycie w najwyższych punktach trasy także latem, warto cieplej się ubrać jeśli planujecie pokontemplować górskie przestrzenie.
Trudna architektura, jeszcze trudniejsza przyjaźń
Nagle na horyzoncie pojawia się zadziwiająca budowla. Zakrzywiona niczym koreański telewizor ściana, z dołu wykończona łukami z widokiem na Kaukaz. Całość pokryta kolorowymi obrazami, do tego górna krawędź ściany postrzępiona w industrialnym stylu, tu i ówdzie przezierają druty zbrojeniowe. Każdy z łuków wyposażony jest w balkon. Balkon nad przepaścią. Taki właśnie kuriozalny punkt widokowy napotkałem przed Przełęczą Krzyżową. Na oko wygląda na dzieło architektury brutalistycznej wrzuconej w najbardziej absurdalny z kontekstów. Niedokończony ośrodek wczasów pracowniczych? Szkielet góralskiego teatru ludowego?
Jak zwykle rzeczywistość okazuje się bić na głowę wszelkie moje domysły. Otóż budowla to nic innego jak Pomnik Przyjaźni Rosyjsko-Gruzińskiej, z 1983 roku. Na ścianie widnieją zaś obrazy z historii obu narodów. Pomnik może i jest, tylko o przyjaźń niełatwo, zresztą spytajcie sami dowolnego Gruzina.
W sumie przejazd z Tibilisi do Kazbegi trwa nieco ponad dwie godziny, nie licząc postojów. Po drodze mijacie jeszcze kurort narciarski Gudari. Na oko wygląda na skupisko domów w stylu podzakopiańskim, w nurcie lat osiemdziesiątych. Czyli dla koneserów. Chyba, że jeździcie na nartach. Dla maniaków drogownictwa ciekawe będą za to na wpół zruinowane tunele i fantazyjna nawierzchnia, zanikająca miejscami do zera. Nikt jednak nie obiecywał szacunku dla amortyzatorów i wahaczy. W końcu to Droga Wojenna.