Czarnogóra to popularny wakacyjny kierunek. Nie bez powodu, bo poza plażowaniem znajdziecie tam sporo pierwszorzędnych atrakcji. Ja na zwiedzanie Czarnogóry samochodem poświęciłem tydzień i z pewnością nie wyczerpałem listy rzeczy, które warto w Czarnogórze zobaczyć. Listopadową porą plaże nie kusiły może tak, jak latem, jednak zdecydowanie nie mogłem narzekać na nudę. Zapraszam na wycieczkę do Czarnogóry.
1.Samochód w Czarnogórze – wypożycz i zwiedzaj
Przy tygodniowym pobycie dojazd do Czarnogóry samochodem nie ma wielkiego sensu. W końcu z Warszawy do Kotoru jest blisko 1700km. Dlatego wybrałem wypożyczenie auta na lotnisku w Podgoricy i to był dobry pomysł. Po Czarnogórze jeździ się bardzo komfortowo: główne drogi są w dobrym stanie, kierowcy trzymają nerwy na wodzy, a miłośnicy tras ze świetnymi widokami będą zachwyceni. Oczywiście może to wyglądać zgoła inaczej w lipcu i sierpniu. Wtedy Jadranska Magistrala, czyli główna droga nad Zatoką Kotorską, pewnie nie będzie przyjemnym miejscem.
2.Noclegi w Czarnogórze – gdzie spać, żeby pozwiedzać
Długo zastanawiałem się gdzie zaplanować noclegi, żeby zobaczyć to, co zaplanowałem. Duża część głównych atrakcji Czarnogóry to Zatoka Kotorska i okolice. Dlatego pierwszą część wyjazdu spędziłem w Kotorze i z niego zwiedziłem miasta w Zatoce, Cetinje i Park Lovcen. Spałem tu i polecam – dobry standard, sympatyczni właściciele i lokalizacja piechotą do kotorskiej starówki. No i miejsce parkingowe, to ważna rzecz w Kotorze.
Resztę wyjazdu nocowałem już bardziej na południe, tak, żeby łatwo dostać się nad Jezioro Szkoderskie i do Starego Baru. Wybrałem okolice spokojnego kurortu Petrovac na Moru, przy plaży Buljarica. Villa Marija jest blisko plaży, chociaż okolica jest nieco industrialno-zaniedbana. Tak czy inaczej, to miła odmiana po ruchliwym Kotorze i dobra baza wypadowa.
Jezioro Szkoderskie – rejs łódką to niezła atrakcja
Jezioro na granicy Czarnogóry i Albanii zobaczycie już jadać z lotniska nad Zatokę Kotorską, zdecydowanie warto jednak poświęcić mu więcej czasu i wybrać się na krótki rejs łódką. Główną atrakcją są tu ptaki, spotkacie choćby czaple, czy kormorany. Źródła donoszą, że występuje tu połowa wszystkich europejskich gatunków ptaków. Czyli całkiem sporo jak na jeden rejs.
Dogodnym punktem startu jest miasteczku Virpazar, gdzie nie musicie specjalnie martwić się o znalezienie łódki, To łódka znajdzie Was. Zalecam rejs dłuższy niż podstawowy, samo wydostanie się z miasteczka nieco trwa, a szkoda wracać zaraz po wypłynięciu na szerokie wody.
Stari Bar – malownicze ruiny w Czarnogórze
Pozostałości starego miasta warownego prezentują się malowniczo nie tylko na zdjęciach. Nieopodal góry Rumija znajduje się kamienny kompleks, a raczej to co zachowało się z fortecy, kościołów i innych zabudowań, takich jak wieża zegarowa, łaźnie, czy akwedukt. Dawne wytwory sztuki budowlanej przejęła częściowo we władanie przyroda i na tle gór wygląda to nieco tajemniczo, jak zagubione w dziczy miasteczko. Żeby nie było zanadto romantycznie: atrakcja biletowana, część budynków została zrekonstruowana. Nadal warto.
Sveti Stefan – przereklamowana atrakcja Czarnogóry
Dawna rybacka wioska na wyspie niedaleko Budvy widnieje zapewne na połowie pocztówek z Czarnogóry. I tyle właśnie pozostaje przeciętnemu turyście – widok na wyspę Świętego z Stefana z brzegu. Wejście na wyspę jest możliwe tylko dla gości znajdującego się tam hotelu. A ceny są raczej zaporowe i żeby w sezonie zająć jeden z 50 pokoi trzeba szykować półtorej średniej krajowej. I to nie czarnogórskiej, a polskiej. Czy to rozsądna cena, zdecydujcie sami. Ja pozostałem przy kontemplacji landszaftu.
Cetinje – dawna stolica Czarnogóry
Cetinje było stolicą Czarnogóry do 1946, jednak dziś ma w sobie raczej urok małego miasteczka. Dłużej mogą zabawić tu miłośnicy turystyki muzealnej: od Muzeum Narodowego, przez Muzeum Etnograficzne aż do Muzeum Pieniądza. Jeśli nie zainteresują Was stare Pałace czy Monastyr, przespacerujcie się przynajmniej głównym deptakiem, czyli ulicą Niegosza. Ulica wyłączona z ruchu samochodowego stanowi w Czarnogórze towar deficytowy, tu bez ceregieli parkuje się na pasach.
Malownicza droga z Kotoru do Parku Lovcen
O ile samo Cetinje nie jest spektakularne, to już droga z Kotoru przez Park Lovcen do Cetinje zdecydowanie zapada w pamieć. Wjazd wijącą się w górę serpentyną zajmie Wam więcej czasu niż zakładacie, z pewnością zatrzymacie się bowiem przynajmniej na cześci punktów widokowych, żeby spojrzeć z góry na Zatokę Kotorską. Każdy z dwudziestu pięciu ostrych zakrętów ma dla ułatwienia wymalowany na barierce numer, więc na pytanie: długo jeszcze? udzielicie zawsze precyzyjnej odpowiedzi.
Mauzolem Niegosza – piękne widoki, podobno
Szczyt na wysokości 1.657 na poziomem morza i początek listopada może oznaczać mgłę, wiatr i burzę. Tak było niestety w moim przypadku i próba zwiedzenia Mauzoleum Niegosza i złapania w kadr zjawiskowej, górskiej panoramy niestety się nie powiodła. Udało mi się jedynie uiścić opłatę za wstęp do Parku Narodowego Lovcen, karkołomny spacer po schodach do Mauzoleum został mi już jednak wyperswadowany przez obsługę parku z powodu warunków atmosferycznych. I to mimo, że część z 461 schodów znajduje się w tunelu.
Nie zobaczyłem więc samego mauzoleum z pomnikiem Piotra II Petrovicia Niegosza, biskupa i zarazem władcy Czarnogóry z dziewiętnastego wieku. Tym bardziej nie zobaczyłem też niczego z punktu widokowego na Jezerskim Szczycie. Wyguglujcie zatem, zobaczycie, czemu chcecie tu przyjechać.
Zatoka Kotorska – Kotor i Perast
Jeśli mielibyście zobaczyć w Czarnogórze tylko jedno miejsce, to zdecydowanie ruszajcie nad Zatokę Kotorską. Czy też Bokę Kotorską jak powiedzieliby bardziej zadomowieni. Nie bez powodu krajobraz Zatoki i niektóre z miejscowości wpisano na listę Unesco.
Po więcej szczegółów na temat Kotoru zapraszam do tego wpisu. Dobrze zachowana zabudowa starego miasta jest zdecydowanie warta zobaczenia, nawet w tłumie turystów. W odwodzie zawsze pozostaje ucieczka do góry, do Twierdzy św. Jana.
Inne z ciekawych miast zatoki to Perast, bardziej kameralny. Składa się właściwie z jednej, nadbrzeżnej ulicy, wzdłuż której usadowiły się barokowe pałace. Z promenady można też dostrzec dwie wysepki. Więcej o zwiedzaniu miasteczka-pocztówki we wpisie o Peraście.
Brutalizm w Czarnogórze
Fani betonu powinni kierować się do Podgoricy, w stolicy Czarnogóry znajdziecie kilka znanych brutalistycznych budynków. Ja tym razem do stolicy nie dotarłem, przypadkiem jednak natknąłem się na Dom Handlowy w Barze, o bardzo ciekawej architekturze. Zwróćcie też uwagę na siedzibę Jugopetrolu w Kotorze, w pobliżu starówki.
Osobnym, bardzo ciekawym tropem zwiedzania Czarnogóry (i generalnie terenów dawnej Jugosławii) mogą być Spomeniki, czyli betonowe pomniki na cześć bohaterów II Wojny Światowej. Ten wątek pewnie kiedyś trafi na Wyjazdologię.
Plaże w Czarnogórze
Jak na listopadowe wakacje przystało, nie miałem w planach plażowania. Plaże w Zatocie Kotorskiej i ogólnie na północy są kamieniste i raczej symboliczne. Często to tylko kawałek wybetonowanego nadbrzeża, obowiązkowo przy głównej, przelotowej drodze.
W okolicach Budvy, czy Petrovacu jest już lepiej, chociaż też raczej kamieniście. Ale bywa całkiem malowniczo. Prawdziwa, piaszczysta plaża jest właściwie tylko bliżej granicy z Albania. Velika Plaza ma 13 kilometrów długości, w listopadzie jednak nie była to wystarczająca zachęta, żeby ją odwiedzić.
Jedzenie w Czarnogórze
Amatorzy ciekawych smaków mogą się poczuć w Czarnogórze zawiedzeni. Ceny bywają równie wysokie jak we Włoszech, a z jakością jest raczej kiepsko. Zamiast owoców morza i wyszukanej kuchni lepiej zatem trzymać się bałkańskich klasyków. Pljeskavica, Cevapcici czy lokalne sery dają radę w każdej knajpce i będą przystępne cenowo. Z innych atrakcji podniebienia: miło w listopadzie zjeść mandarynki prosto z drzewa!
W piekarni szukajcie Burka, czyli ciasta nadziewanego mięsem, serem lub szpinakiem. Bywa nawet wersja z ziemniaczanym wnętrzem.
Co pić w Czarnogórze? Wino!
Piwo w Czarnogórze może i gasi pragnienie, ale nic poza tym. Za to pozytywnym zaskoczeniem jest czarnogórskie wino, zwłaszcza czerwone, ze lokalnego szczepu Vranac. Wytrawne, z mocnymi taninami, dość ciężkie. Z tym posmakiem w ustach zostawiam Was z decyzją o tym, czy warto jechać do Czarnogóry. Ja dobrze spędziłem tu tydzień, choć przyznaję, że ten kraj nie skradł mojego serca. Nawet po kieliszku czerwonego wina nad Zatoką Kotorską.