Mołdawskie wino! Tak zwykle brzmiał odzew, gdy wspominałem o planach wyjazdu do Mołdawii. I coś w tym jest, niewiele w tym kraju atrakcji, których nie można przegapić, ale z pewnością wizyta w jednej z tutejszych winnic to pozycja obowiązkowa. Ja wybrałem winnicę Cricova, drugą co do wielkości w Mołdawii, jakieś dwadzieścia minut drogi samochodem z Kiszyniowa.
Mołdawskie wino to poważna sprawa
Wino odpowiada za ponad 7% mołdawskiego eksportu, sami widzicie, że sprawa jest poważna. Poważna jest też faktografia dotycząca winnicy w Crivovej: podziemne korytarze mają w sumie 120 kilometrów, ciągną się na głębokości nawet 80 metrów pod ziemią. Ubierzcie się ciepło, na dole panuje temperatura około 12 stopni, taka temperatura i duża wilgotność dobrze służy przechowywaniu wina, niekoniecznie sprzyja ludziom w szortach. Dodatkowo meleksy którymi zwiedza się piwnice pędzą jak małe gokarty. Czyli wieje. Bardzo.
Podziemne miasto Cricova
Mimo, że korytarze Cricovej istnieją już od kilku wieków (wydobywa się tu wapień), winne piwnice powstały dopiero po drugiej wojnie. Zresztą słowo piwnica niezbyt dobrze opisuje to, co zobaczycie na dole. To raczej całe podziemne miasto: są ulice oznaczone nazwami winnych szczepów, są skrzyżowania ze znakami, sale do degustacji, a nawet kino. Kombinat należy do państwa i jest ewidentnie chlubą narodu: sądząc po zdjęciach zaciąga się tu każdego zagranicznego gościa, ze szczególnym uwzględnieniem różnej maści dyktatorów. Ale o tym za chwilę.
Mołdawski Szampan
Poza składowaniem wina w beczkach i butelkach pod ziemią wytwarza się także wino musujące, metoda jest identyczna jak przy produkcji szampana. Choć sama nazwa zastrzeżona dla bąbelków wytwarzanych w Szampanii. Proces produkcji można podpatrywać w trakcie zwiedzania, dowiemy się między innymi o ręcznym przekręcaniu leżakujących butelek o 45 stopni, i zamrażaniu szyjek w celu usunięcia osadów. Niestety (choć to pewnie rzecz gustu) Mołdawianie lubują się w winach słodkich, więc bez żenady dosładzają misternie przygotowanego szampana syropem z winogron.
Ekspozycja i degustacja mołdawskiego wina
O ile podziemne korytarze i miejsca składowania wina są dość klimatyczne, to nie można już tego powiedzieć o salach degustacyjnych i ekspozycji pokazującej rys historyczny. Dość powiedzieć, że jedna z sal pozuje na podwodne klimaty, a eksponaty bywają podświetlone w neonowych barwach. Uwagę zwraca też film wyświetlany podczas zwiedzania. Copywriter ewidentnie popłynął tworząc opowieść o tym czym jest wino (i czym jest życie!), przypuszczalnie wykorzystywał akurat winny deputat z Cricovej.
Wina Tuska ®
Nieznośne jest też uwielbienie dla różnej maści władców. Każdemu co znaczniejszemu gościowi zakładana jest kolekcja win, na oko im bardziej autorytarny, tym szersza półka. Stąd wina Tuska (trade mark) mogą się schować przy kolekcji Putina, czy choćby Łukaszenki. Chcecie czy nie, dowiecie się też podczas zwiedzania, w której z sal rosyjski prezydent wyprawił pięćdziesiąte urodziny.
Jeśli myślicie, że skoro Cricova powstała w 195o roku, to oszczędzony zostanie Wam wątek nazistowskich koneserów wina, to nic bardziej mylnego. Otóż tutejsza kolekcja win Göringa składa ze zbiorów winogron z roku 1940 w krajach okupowanych przez Niemcy. Na tym tle słabo wypada najstarsza butelka wina znajdująca się w tutejszej enotece. To wino z 1902 roku pochodzące z Jerozolimy.
Wino na wynos
Na zwiedzanie Cricovej warto się wcześniej umówić, bo to popularne miejsce. Na stronie znajdziecie różne opcje zwiedzania, także z degustacją lokalnych wytworów. Ja zaprowiantowałem się w miejscowym sklepie, znajdziecie tam szeroki przekrój cenowy, trzeba tylko uważać, bo sporo jest win słodkich (chociaż dla zwolenników słodyczy będzie to tylko dodatkowa zachęta).
Mnie osobiście wina z Cricovej nie rzuciły na kolana (złośliwi powiedzą, że przyjąłem za małą dawkę), ale już samo zwiedzanie podziemnych korytarzy jest warte wyprawy z Kiszyniowa. A jeśli poczujecie na miejscu potrzebę założenia własnej kolekcji win, to za odpowiednią opłatą powinno się udać.