Przewodnik po włoskim Cinque Terre kusi. Pięć wiosek, niemal odciętych od świata, na liguryjskim wybrzeżu. Kolorowe, trochę koślawe domki tłoczą się na zboczach schodzących do morza, wszystko połączone pieszym szlakiem z niezłymi widokami. Ja dałem się na ten obrazek złapać, pojechałem.
Właściwie cały pomysł na wyjazd do Ligurii powstał po obejrzeniu zdjęć z Cinque Terre. Zagadkowa nazwa oznacza po włosku Pięć Ziem, tyle właśnie jest wiosek wchodzących w skład Parku Narodowego, wpisanego na listę UNESCO. Zobaczenie jednego dnia Monterosso, Vernazzy, Cornigli, Manaroli i Riomaggiore to trochę karkołomny pomysł i zmęczenie może odebrać Wam całą przyjemność eskapady.
W kolorowych domkach dawniej mieszkali rybacy, wieść gminna niesie, że wyraziste kolory zabudowań ułatwiały im doglądanie podczas połowów swoich zabudowań. Najstarsza z wiosek, Monterosso, została założona w siódmym wieku, potem stopniowo powstawały kolejne.
Noclegi i transport w Cinque Terre
Na pewno wyjazd do Cinque Terre trzeba zaplanować, bo trudno dostać się tu samochodem, a jeszcze trudniej zaparkować. Rozwiązaniem jest pociąg zatrzymujący się w każdej z pięciu miejscowości. Noclegi w Cinque Terre są absurdalnie drogie, za przywilej obudzenia się w jednej z miejscowości przed przyjazdem pierwszego pociągu przyjdzie Wam zapłacić dwu-trzykrotność tego, co w innych częściach Ligurii. Rozsądnym kompromisem wydaje się nocleg w La Spezia, to większe miasto w okolicy, dobrze skomunikowane z pięcioma wioskami.
Na pewno Cinque Terre wizualnie robi dobre wrażenie, widoki są przednie, zwłaszcza jeśli przemieszczacie się szlakiem wiodącym wybrzeżem od wioski do wioski.Do wyboru jest w okolicy wiele szlaków i jest to chyba najlepszy sposób na zwiedzenie Pięciu Ziem. Do wyboru macie też podróż łódką, trzeba tylko pamiętać, że tym sposobem nie dostaniecie się do Cornigli, bo ta nie ma dostępu do wybrzeża.
Prawdziwa twarz Cinque Terre
I właściwie wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że pierwszy akapit mocno mija się z prawdą, a zdjęcia, które widzieliście do tej pory to zręcznie wykadrowana iluzja.
Jak zatem wygląda naprawdę zwiedzanie Cinque Terre?
Dojeżdżasz na miejsce nabitym do granic rozsądku pociągiem do przystanku Riomaggiore. Dajesz się porwać tłumowi podobnych Ci turystów szukających idylli na wybrzeżu. Do idylli ze stacji prowadzi tunel. W tunelu trudno się ruszyć, ale po wyjściu nie jest dużo lepiej. Wąskie uliczki są zalane współpasażerami i ciągle przybywają kolejni.
Jeśli masz wystarczająco dużo refleksu, zdążysz odskoczyć i nie zostaniesz stratowany przez japońską wycieczkę. Japońska wycieczka nie bierze jeńców, na każdego z uczestników przypada średnio jeden obiektyw w cenie Twojego samochodu. Kamizelka techniczna i słuchawki w uchu to już tylko niezbędny dodatek w ekwipunku profesjonalnego turysty.
Refleks przyda się też, żeby nie oberwać w głowę kijem do selfie. Tu nie ma żenady, każdy przyjechał w określonym celu i bez dzióbka na tle krzykliwej fasady wyjazd się nie liczy.
Skoro nie zaznałem idylli w pierwszej wiosce, czmycham szybko do ostatniej, Monterosso. Tak zwana malowniczość na niższym poziomie, ale może będzie spokojniej? Gdzie tam. Do potoku pasażerskiego ze stacji kolejowej dołączają promy. Dużo promów, a na każdym dużo ludzi. Podążają za przewodnikami niosącymi wysoko numer grupy. Zaczynasz się zastanawiać, czy niezorganizowany turysta ma w ogóle prawo wstępu do Cinque Terre?
Kolejna wioska, kolejne rozczarowanie
Może kolejna wioska przyniesie ukojenie, stacja Manarola. Tu jest faktycznie więcej zaułków, można trochę uciec od współtowarzyszy w turystyce. Czy jednak faktycznie o to chodzi na wakacjach? Chować po kątach możecie się równie dobrze na swoim osiedlu.
Planowałem niespiesznie snuć się po Cinque Terre przez dwa dni. Niestety po przedarciu się łokciami przez trzy wioski miałem już tego miejsca serdecznie dosyć. A był dopiero maj. Dokładnie druga połowa. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, jak wygląda zwiedzanie Cinque Terre w lipcu czy sierpniu.
Jedno jest pewne: czegokolwiek byście nie przeczytali o Cinque Terre i tak pewnie tam pojedziecie jeśli będziecie w okolicy. Nic dziwnego, ja też nie uwierzyłbym nikomu, że odludne rybackie wioski to turystyczne getto.
Dawno nie czytalam tak głupiego wpisu. Kto powiedział że to spokojne nie zatłoczone miejsca? byłeś w weekend?
Zatem warto było wpaść, zapraszam częściej 😉
Tak, byłem w weekend, ale w maju, a nie na przykład w sierpniu. Więc nie spodziewałem się takich tłumów.
Trzeba było pojechać wiosną lub jesienią, np. w październiku. Widoki te same a tłumów brak- a tym samym również frustracji.
No szkopuł w tym, że byłem wiosną, w maju 🙂