Wakacje nad Balatonem uchodziły przed laty za ekskursję luksusową i niemal egzotyczną. Czy faktycznie Balaton wytrzymuje konkurencję innych wakacyjnych propozycji? Dziś o tym czy warto się tam wybrać i co nad Balatonem zobaczyć. Uspokajam sekcję nie plażową: będą też inne atrakcje. Nie tylko kulinarne.
1. Noclegi nad Balatonem
Oferta noclegowa nad Balatonem nie powala na kolana. Sporo jest kwater pamiętających wystrojem czasy demokracji ludowej, a te wyglądające przyzwoicie nie są specjalnie tanie, przynajmniej w sezonie. Weźcie też pod uwagę, że lokalizacja blisko plaży oznacza także bliskość torów kolejowych. Cały akwen okrąża nie tylko deptak i ścieżka rowerowa, ale i tory. Idylliczna wizja tarasu z widokiem na turkusowe jezioro powinna zatem uwzględniać także ten aspekt.
Ja wybrałem dom z ogrodem w Balatonkenese, na północno-wschodnim krańcu Balatonu. Link do noclegu tu. Miejsce polecam, chociaż na miejscu okazało się, że ogród trzeba dzielić mieszkańcami sąsiedniego domku. Za to właściciele bardzo pomocni, a standard godny.
Balaton ciągnie się przez 77 kilometrów, zatem wybierając miejsce stacjonowania warto pomyśleć, które atrakcje nad jeziorem chcecie zobaczyć. Może się bowiem okazać, że pomimo pozornej bliskości, trzeba będzie do wybranego miejsca pokonać spory dystans. Ostatecznie można jeszcze użyć promu i przepłynąć jezioro w poprzek.
2. Plaże nad Balatonem – północne czy południowe wybrzeże
Niby planujecie urlop, a stajecie przed trudnym wyborem, prawie jak Jurand ze Spychowa. No bo czy ważniejsza jest dla Was cisza, spokój i bliskość winnic więc wybieracie plaże na północnym wybrzeżu? Czy też jednak ciągnie Was na kawałek piaszczystej plaży i ruszacie na bardziej imprezowy, południowy brzeg? Pogłoski o piaszczystych połaciach no południu są ponoć nieco przesadzone, zatem ja wybrałem północ.
I wybór okazał się trafiony. Doceniłem zwłaszcza cień jaki dają drzewa nad wodą. Na brak ciszy i spokoju też nie mogłem narzekać. Węgierscy plażowicze okazali się niezwykle spokojni, o dziwo nikt nie odpalał z bumboxa węgierskiego hiphopu, a i zamroczenie procentowe nie malowało się na każdym obliczu. Większość plaż w tej okolicy kasuje za wstęp, w zamian dostajecie prysznice i przebieralnie.
Nie ulegajcie jednak złudzeniom: okolice plaż nad Balatonem zawierają standardowe plażowe atrakcje. Jest wystawa pająków-gigantów, dmuchane zamki, karuzela czy upiorna kolejka. Mimo wszystko jednak natężenie zjawisk wydaje się być dalekie od królestwa nadbałtyckiej frużeliny. Przynajmniej takie odniosłem wrażenie.
3. Tihany – czy to obowiązkowa atrakcja Balatonu?
Co robi plażowicz znudzony nadbalatońską plażą i ekspozycją monstrualnych pająków? Jedzie do Tihany. Miejscowość na półwyspie o tej samej nazwie sama w sobie całkiem urokliwa, niestety w szczycie sezonu chętnych na te uroki jest zdecydowanie zbyt wielu. Ale pewnie i tak się tam wybierzecie. Co oferuje Tihany?
Znajdziecie tam opactwo benedyktyńskie, założone w tym miejscu już w wieku jedenastym. W jego sąsiedztwie można podziwiać Balaton z góry. Cały półwysep położony wznosi się znacznie powyżej jeziora i faktycznie tutejsza panorama akwenu jest całkiem efektowna.
Okolice Tihany słyną też z upraw lawendy i miejscowa przedsiębiorczość eksploatuje tę bylinę jak tylko może. Zjecie lawendowe lody, kupicie lawendowe mydło i napijecie się lawendowego piwa. O wiązankach lawendy nie muszę chyba wspominać? Na Tihany mówią też ponoć węgierska Prowansja, zatem sami rozumiecie.
Także miłośnicy węgierskiej papryki nie poczują się zawiedzeni, a skoro papryka to pewnie i gulasz – do domu wrócić można ze stylowym kociołkiem do gotowania. Do kompletu malowane talerze i dzbanki. A także drewniane ludziki. Zbieracze wszelkiej maści rustykalnych artefaktów powinni być usatysfakcjonowani.
Tihany to również oferta gastronomiczna. Trafiłem do restauracji w konwencji skansenu, a do zupy rybnej akompaniowała rzecz jasna orkiestra.
4. Winnice nad Balatonem
Jeśli uciekać od tłumu, gulaszu i orkiestry, to tylko do winnicy. Szczęśliwie północny brzeg daje sporo możliwości w tym względzie. Ja polecam ruszyć do Badacsony i winnicy Laposa. Taras położony malowniczo na wzgórzu, z widokiem opadające ku jeziora winne pola i dachy z czerwoną dachówką. Do tego wybór tutejszych, schłodzonych, białych win i dobranych do wina przekąsek.
Podobnie jak w wielu miejscach nad Balatonem, także i tu najłatwiej dogadać się po niemiecku. Ale z każdym kolejnym kieliszkiem kwestia językowa stanowi coraz mniejszą barierę i pozostaje tylko delektowanie się zawartością kieliszka, panoramą jeziora i towarzystwem współbiesiadników. Niestety butelki przywiezione do domu nie mają już posmaku tego wakacyjnego momentu.
5. Veszprem – trochę zabytków niedaleko Balatonu
Veszprem z kolei nazywane bywa węgierskim Gnieznem, było w końcu pierwszą siedzibą biskupa na terenie Węgier. Także tu znajdował się jeden z najstarszych w kraju zamków. Miasto zachowało do dziś pewną nobliwość, a położenie starej części miasta na wzgórzu tylko dodaje mu uroku. Obejrzycie tu średniowieczny zamek, wieżę pożarową, kilka barokowych kościołów oraz rozmaite pomniki i obeliski. Tym samym zaliczycie obowiązkową porcję zabytków na cały pobyt nad Balatonem. Do tego bez wielkich tłumów.
6. Tapolca – podziemna atrakcja nieopodal Balatonu
Rejs łódką pod ziemią – to brzmi na tyle atrakcyjnie, że każdy plażujący nad węgierskim jeziorem w końcu trafia do miejscowości Tapolca. Ja dopiero na miejscu dowiedziałem się, że łódki nie prowadzi przewodnik. Po prostu dostajesz w ręce wiosło i musisz sobie radzić. O tym jak sobie poradzić i jaką strategię zakupu biletu przyjąć poczytajcie w tym wpisie. Tam również słowo o wspomnieniach Wielkich Węgier.
7. Co zjeść nad Balatonem?
W knajpach znajdziecie żelazne pozycje z węgierskiego repertuaru kulinarnego. Problem w tym, że ciężka, mięsna kuchnia średnio się sprawdza w szczycie letniego sezonu. Można zapolować na galuszki, czyli sympatyczne kluski oraz paprykę w różnych wydaniach. W każdym menu figuruje też zupa rybna. Nie trafiłem na żaden kulinarny zachwyt. Ale też trzeba uczciwie przyznać, że węgierska kuchnia jest nad Wisłą dobrze znana i brak jej już powabu egzotyki.
Jeśli szukacie szybkiej przekąski, wtedy cały na biało ( bo pokryty śmietaną) wchodzi langosz. Ten pszenny placek smażony w głębokim tłuszczu znajdzie się na każdej plaży. W wersji exclusive do śmietany dochodzi żółty ser i czosnkowa oliwa. Nie brzmi to dobrze i podobnie smakuje. Osłodzić można to sobie batonem o znajomej nazwie. Albo kieliszkiem lokalnego wina.
8. Czy warto jechać nad Balaton?
Największe jezioro Europy Środkowej daje szanse na spokojny wypoczynek i zwiedzenie kilku okolicznych atrakcji. Jeśli nie oczekujecie fajerwerków, to może być przepis na udane wakacje, zwłaszcza w dobrym towarzystwie.
Z drugiej strony, miałem poczucie, że im dalej od Balatonu, tym Węgry stawały się ciekawsze. Wiec jeśli nie odczuwacie plażowego przymusu, może warto rozważyć jakiś inny fragment tego kraju.