Oczekiwania wobec Zamościa miałem dość wygórowane. Naczytałem się, że odwiedzę „Padwę północy”, „renesansową perełkę”, „miasto arkad”. A nawet „jeden z siedmiu cudów Polski”. Kto to wymyśla?
Rynek Starego Miasta to świetne miejsce, żeby zjeść tatara. Dokoła renesansowe kamieniczki w żarówiastych kolorach, a ja siedzę w Restauracji Verona (czemu nie Padwa?) i mieszam sto osiemdziesiąt gramów surowego mięsa z żółtkiem i marynowanymi dodatkami. To przeżycie kulinarne można porównać chyba jedynie z momentem, gdy ostentacyjnie zjadłem parówki pod siedzibą Komisji Europejskiej w Brukseli. Kiedyś Wam opowiem.
Zamojskie podwórka
Wysoki na pięćdziesiąt dwa metry Ratusz góruje nad Wielkim Rynkiem, jeśli potrzebujecie pocztówki z Zamościa to wystarczy złapać w kadr Ratusz wraz z ormiańskimi kamienicami (to te najbardziej kolorowe) i właściwie można wracać do domu. Czy skąd tam przyjechaliście. Ale cała frajda leży w poszwędaniu sie po zapleczu.
Podwórka są ciekawe, niektóre przywołują nawet wspomnienia zaułków w Lizbonie czy specyficzne przejścia między budynkami – traboules – w Lyonie. Oczywiście tylko, gdy włączycie tryb kontrolowanej ułudy i sprawnie zarządzacie oczekiwaniami. Bo to ciągle Zamość. Kamienice w dużej części już odremontowane, ale udaje się jeszcze znaleźć trochę odrapanych fasad i ciekawych, spatynowanych detali. Jest nawet coś na kształt zamojskiego street artu. Autorstwa, jak mi się zdaje, lokalnego miłośnika trunków.
Atrakcje różnego kalibru
Poza Głównym Rynkiem na planie kwadratu (sto na sto metrów) są jeszcze dwa mniejsze: Rynek Solny i Rynek Wodny. Znajdziecie też sporo kościołów. I Synagogę. Kiedyś w centrum dzielnicy żydowskiej, dziś służy za muzeum.
Jeśli nurtuje was różnica między nadszańcem a bastionem, możecie ruszyć szlakiem fortyfikacji. Dla pasjonatów niszowych atrakcji na liście znajdą się także: najstarsza w Polsce apteka i dom, w którym urodziła się Róża Luksemburg. Są też stylowe bramy miejskie.
Warto nadłożyć drogi i wybrać się kawałek od centrum do Browaru Zamość. Do wyboru Zamojskie Jasne, Ciemne i Pszeniczne, można też obejrzeć proces produkcji i przekąsić coś do piwa. To browar restauracyjny i nie ma długiej tradycji, powstał w 2012 roku. Ale piwo warzą niezłe.
Godna polecenia jest strona o mieście, to przydatny przewodnik, także w formie aplikacji na telefon. Bez zarzutu działa także tradycyjna informacja turystyczna.
Mimo że machina turystyczna działa w Zamościu sprawnie, miasto ma nie tylko walor pocztówkowy. Zwiedzanie od zaplecza też przynosi trochę radości. Może nie tyle co befsztyk tatarski, ale już połączenie obu składników jest przepisem na bardzo udany dzień. Lub dwa dni, jeśli trzy gatunki lokalnego piwa przetestujecie wielokrotnie.
Czy Panu w ogóle się coś podoba ?
W Zamościu całkiem mi się podobało,to ładne miasto.