Zamek w Łańcucie pozostawił mi po sobie dwie refleksje. Po pierwsze, że rzadko można zobaczyć tak bogate, historyczne wnętrza zachowane w dobrym stanie. A po drugie, że ten przepych komnat w zestawieniu z realiami życia większości ówczesnej ludności był jednak skandaliczny. Zapraszam do zwiedzania Zamku w Łańcucie.
Życie, życie jest tabelą
Jeśli zakładacie, że zakup biletu do łańcuckiego zamku to bułka z masłem, możecie się nieco rozczarować. Potencjalny zwiedzający staje bowiem bezradny wobec mega tabeli przedstawiającej dostępne opcje zwiedzania, cennik, czas i jeszcze różne inne zmienne. Ja przyznaję, że nie zrozumiałem jej do dziś, mimo, że tabela przestawna to moje drugie imię. Jeśli od zawsze wiedzieliście, że interesuje Was Zamek, Stajnie, Wozownia i Storczykarnia, a odpuszczacie wnętrza drugiego piętra oraz park w Julinie więc na szybko obliczacie cenę biletu i czas zwiedzania, to chylę czoła. Ja potrzebowałem dłuższej chwili namysłu, zaraz po fazie osłupienia. Ale odwagi, potem jest już tylko łatwiej.
Kapcie i intarsjowane podłogi Zamku w Łańcucie
Jeszcze tylko kapcie. To ten muzealny ekwipunek, za którym mało kto przepada. Ale wręczają je w Łańcucie nie bez powodu. Spójrzcie raz na jakiś czas pod nogi, szkoda byłoby przegapić ozdobne, intarsjowane podłogi. Chodzi w skrócie o połączenie różnych gatunków drewna. W Łańcucie znajdziecie zarówno wzory geometryczne jak i motywy kwiatowe. Sami rozumiecie, że jednak te kapcie mają sens.
Były fortyfikacje, jest park
Historia zamku w Łańcucie sięga wieku szesnastego, a większą rozbudowę przeprowadzili w kolejnym stuleciu Lubomirscy. Trudno dziś uwierzyć patrząc na pałac z eleganckim parkiem, że zamek faktycznie skutecznie pełnił kiedyś funkcję obronną. Tak skutecznie, że podczas potopu szwedzkiego nie podjęto nawet próby szturmu. Pod koniec wieku osiemnastego Czartoryscy postanowili rozbudować ogród kosztem fortyfikacji, dziś zatem zobaczyć można jedynie pozostałości po funkcjach obronnych.
Francuski neobarok i chińskie pokoje
Obecny kształt pałacowych wnętrz to efekt przebudowy z końca wieku dziewiętnastego i początków dwudziestego. Remontem zawiadywali Potoccy, a gust mieli malinowy – wnętrza to neobarok francuski. Jest bogato, na siłę historycznie i przesłodko. I to wszystko z okresu, kiedy można było na przykład sięgnąć już do secesji. A tak, jesteśmy skazani na lwy, aniołki i piece z kokardami. Oraz na dokładkę orientalizujące pokoje w stylu chińskim.
Magnacki luksus, zarys krytyczny
Gustownie czy nie, luksus aż kipi z pałacowych wnętrz. Warto dla kontrastu odwiedzić na przykład skansen pokazujący warunki życia przeważającej części społeczeństwa z tych czasów. Czy doczekamy się czasów, gdy zwiedzanie magnackich i królewskich rezydencji będzie opatrzone krytycznym komentarzem: „przepych okupiony wyzyskiem i niewolniczą pracą pańszczyźnianych chłopów”? I tak, wiem że pańszczyznę w Galicji zniesiono jeszcze przed konwersją wnętrz na neobarok.
Niestety zwiedzając tego typu miejsca lubimy myśleć o wykwintnym stylu życia tej czy innej hrabiny, a zapominamy przy tym, że z najpewniej trzysta lat temu trafiłby nam się los pańszczyźnianego chłopa, a nie magnata. Podręczniki do historii nie są tu bez winy, pełno w nich wojen, szlachty i dworu a najmniej realiów przeciętnego obywatela. Czy też poddanego. Niniejszym kończę tryb walki klas, wracamy do zwiedzania.
Zamkowy Park w Łańcucie
Chwilę oddechu od ornamentów można złapać w zamkowych ogrodach. Chociaż tu też właściciele nie oszczędzali. Park w stylu angielskim wyposażono w oranżerię, romantyczny zamek i rozmaite tematyczne ogrody. My po krótkiej parkowej sjeście ruszamy do stajni i powozowni. Będzie trochę zabytków techniki oraz niestety wypchanych zwierzaków.
Palmy i wypchany hipopotam
W stajni obok dawnych końskich boksów znajdziecie kolekcję zabytkowych powozów. Znacznie ciekawiej robi się z budynku powozowni. Porzucamy tu już nieznośny neobarok i dostajemy ciekawszą architekturę. Przeszklony dach i wnętrze wypełnione palmami kryją zbiór zaprzęgów, ale i pamiątki z egzotycznej wyprawy na safari. Z czasów, gdy uczestnikom nie wystarczało samo wspomnienie egzotycznej zwierzyny. Stąd na ścianach zwisa smutno między innymi wypchany hipopotam oraz inne tego typu rekwizyty. Pozostaje skupić się na kolekcji powozów, a tam mieści ponoć eksponaty bezcenne i na owe czasy luksusowe. Przeszklona karoca wygląda na przykład jak rekwizyt koronacyjny brytyjskiej rodziny królewskiej.
Wizytę w dawnej arystokratycznej rezydencji z pewnością można polecić. Dla równowagi zalecam jednak zaplanować także zwiedzanie położonego osiem kilometrów Skansenu w Markowej. Albo trochę dalej, do Skansenu w Kolbuszowej. Tam zobaczycie, jak mieszkali ci, którzy na magnackie luksusy zapracowali. Relacja z Kolbuszowej poleca się Waszej uwadze.
Widzę, że można robić zdjęcia w wnętrzach płacowych, a kapcie filcowe to taki ciekawy relikt, tylko czasami można wyrżnąć fikołka.
Łańcut jest przepiękny!